Każdy wyjazd to przygoda, niezależnie dokąd jedziemy i ile on trwa. Dokładnie tak samo było w przypadku naszego wyjazdu, podczas którego przespacerowaliśmy Wielkopolski PN i Rogalin. Możecie o tym przeczytać w moich wcześniejszych wpisach: Wielkopolski Park Narodowy. Spacer wśród jezior i lasów, Glinianki w Mosinie. Odpocznij w dawnej kopalni gliny!, Rogalin. Magnacka rezydencja wśród pomnikowych dębów oraz Rogaliński Park Krajobrazowy. Kraina tysięcy dębów!. W tym wpisie, zbiorę dla Was tylko to, co z całego intensywnego dnia było najbardziej ciekawe i nieoczywiste oraz udostępnię kilka suchych liczb, by choć trochę pokazać Wam tworzenie bloga turystycznego od kuchni.
Wielkopolski PN i Rogalin. Gdzie dokładnie byłem?
To był szybki wyjazd „za miasto”. Wielkopolski Park Narodowy i leżący niedaleko niego Rogalin, położone są około 20 km na południe od Poznania. Podczas tego wyjazdu odwiedziłem:
- Wielkopolski Park Narodowy, a w nim:
- Glinianki w Mosinie, a na nich:
- Zespół pałacowo-parkowy w Rogalinie, a w nim:
- Rogaliński Park Krajobrazowy
O wszystkim co zobaczyłem, możesz przeczytać w moich wpisach, które znajdziesz poniżej:
Mój blog rozwija się dzięki osobom takim jak Ty!
Zostań moim Patronem i pomóż w szybszym rozwoju bloga!
Dzięki twojemu wsparciu, nawet od 3 zł miesięcznie, na kierunkowo.pl będzie mogło się ukazywać jeszcze więcej praktycznych wpisów!
Wielkopolski PN i Rogalin. Ciekawostki z wyjazdu!
Deszcz żołędzi
Wędrując po Wielkopolskim Parku Narodowym, trafiliśmy na miejsce gdzie dosłownie spadł na nas deszcz żołędzi! Jeden nich to była niemal ulewa, drugi lekki kapuśniaczek. Pierwszy zaskoczył nas po kilkunastu minutach spaceru północnym i wschodnim brzegiem Jeziora Góreckiego, mniej więcej w okolicach dawnej plaży. Drugi taki „deszczyk”, złapał nas na przeciwległym brzegu, gdy wracaliśmy z punktu widokowego na ruiny zamku na Wyspie Zamkowej do szlaku biegnącego wzdłuż rowerowej pętli wokół Poznania.
Nie raz dostałem w życiu z żołędzia, więc nie robił bym afery z kilku żołędzi:) Oczywiście mieliśmy szczęście, bo i pora roku była odpowiednia i wiatr pewnie trochę pomógł grawitacji.

Yyyyy, ptak?
Gdy byliśmy przy dzikim zejściu do Jeziora Góreckiego, znajdującego się tuż obok tarasu widokowego na ruiny zamku Klaudyny Potockiej, zaczepiły nas dwie Panie. Stały z aparatami w ręce i polowały na krążące ptaki. Najwidoczniej miały problem rozpoznać jednego osobnika, bo o pomoc poprosiły nas – wybitnych ornitologów, choć działających w ukryciu:) Pokazywały nam tą ptaszynkę na swoich telefonach, jednak ja odróżniający z trudem kurę od indyka oraz moja żona o podobnym stopniu wtajemniczenia, nie mieliśmy pojęcia kto to może być… Dopiero wrzucenie zdjęcia na mojego Instagrama (@kierunkowo.pl), dało odpowiedź – Kormoran.

Ani kroku dalej!
Gdy opuściliśmy już leśną część Wielkopolskiego Parku Narodowego, ruszyliśmy w stronę Muzeum WPN, które znajduje się w dawnej willi niemieckiego dygnitarza z czasów II wojny światowej. Już przed wyjazdem znałem historię tego budynku, jednak nie skojarzyłem na pierwszy rzut oka, po co są powbijane kawałki szkła w wierzch murowanego ogrodzenia. „Żarówka” zapaliła się po czasie i wtedy dopiero do mnie dotarło, że to szkło może być niemym świadkiem niewolniczej pracy z czasów wojny. Niestety nie mam jeszcze żadnego potwierdzenia, że dobrze myślę… Choć przeczucia mam smutne.

Dla odmiany deszcz kasztanów!
Wybraliśmy się w przepiękną pogodę a „deszcz” złapał nas dwukrotnie! Raz były to żołędzie w Wielkopolskim Parku Narodowym a drugi raz, padło na grubszy kaliber – kasztany! Same lub z kolczastą łupiną, leciały na potęgę w kasztanowych alejach, które prowadziły nas do pałacu w Rogalinie. Śmiać nam się chciało, bo na naszym osiedlu kilka kasztanowców jest wręcz okupowanych przez rodziny z dziećmi. Trwa tam regularna walka o kilka kasztanów a cierpią przy tym drzewa, w stronę których lecą piłki, gałęzie i inne cuda, byle tylko strącić kasztana. Moi drodzy! Rogalin jest 40 minut drogi z Poznania, spacer po nim to sama przyjemność a kasztany możecie wynosić wiadrami!

Ale jak to tylko fragment?
Rzadko zastanawiamy się będąc w dowolnym parku narodowym lub parku krajobrazowym jak wielką ma on powierzchnię. Chwalimy się tym, że byliśmy w Tatrzańskim PN, Słowińskim PN lub Karkonoskim PN, a tak naprawdę zobaczyliśmy fragmencik tego rezerwatu przyrody. Nie wierzysz? To zobacz ile ja zwędrowałem w Rogalińskim Parku Krajobrazowym. TAK! Ta mała, żółta kropka to fragmencik który widziałem…

Czarne żołędzie
Dużo w tym wpisie o żołędziach. Tak wyszło. O tych ostatnich szczególnie warto wspomnieć, bo pierwszy raz widziałem czarne jak smoła, żołędzie. Leżało ich trochę na kopcu widokowym w ogrodach pałacowych w Rogalinie. Wydaje mi się, że jest to chyba bardzo nietypowe znalezisko, musiałem zrobić na dowód zdjęcie, by mieć czym je udowadniać.

Pozycja obowiązkowa - piwa regionalne
Wielkopolski PN i Rogalin oczywiście swoich browarów nie mają, ja jednak zawsze staram się kupić najbardziej miejscowe piwka regionalne. Jedno to naprawdę piwo „stąd”, czyli wyrób Browaru Szreniawa, mieszczącego się w położonego na obrzeżach Wielkopolskiego Parku Narodowego Muzeum Narodowym Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego. Bardziej regionalnego piwa w okolicach tutejszego parku narodowego nie znajdziecie.

Pozostałe piwa z Wielkopolski, jakie mogę Wam z czystym sumieniem polecić to wyroby Browaru Fortuna w Miłosławiu. Znajduje się on około 40 kilometrów od Poznania, ale piwo pochodzące właśnie z niego bez problemu dostaniecie na terenie całej Wielkopolski. Można je spotkać również w ogólnopolskich dyskontach i marketach, na pewno spotkałem je w Dino, Lidl-u i Tesco. Warto ich spróbować bo zdaniem tych, co na piwach się znają, Browar Miłosław to naprawdę pierwsza liga polskich browarów. Najważniejsze trzy piwka z Miłosławia to Fortuna, Komes i … Miłosław! Do wyboru są różne smaki, zarówno damskie, męskie jak i smaki dla bardziej wtajemniczonych.

Wielkopolski PN i Rogalin. Wyjazd w liczbach
Lubię podsumowania wyjazdów przedstawiać również jako suche dane. Porównując je z różnych wyjazdów łatwo potem oszacować intensywność każdego z nich. Pokazują one również czy dany wyjazd jest w naszym zasięgu, ponieważ nie każdy będzie w stanie zrobić kilkanaście kilometrów pieszo dziennie. A dodatkowo zobrazują ile pracy wkłada się w wyjazd oraz w tworzenie bloga, a przecież sam wyjazd to dopiero ta najprzyjemniejsza część całego blogowania.
Przejdźmy do rzeczy! Mój jednodniowy wyjazd, podczas którego odwiedziłem Glinianki w Mosinie, Wielkopolski PN i Rogalin w liczbach wygląda następująco:
- czas trwania jednodniowego wyjazdu (od wyjścia z domu do powrotu do niego) – 8 godzin,
- odwiedzone 3 miejsca: Glinianki w Mosinie, Wielkopolski PN i Rogalin
- przejechane samochodem 80 kilometrów,
- w 4,5 godziny wędrówki pokonane 21 kilometrów (co odpowiada 28000 kroków),
- zrobione ponad 1600 zdjęć, które po selekcji możecie podziwiać na moim blogu,
- złapany 1 kleszcz,
- ruszaliśmy z Poznania.
Podsumowanie
Zapraszam Was również do pozostałych moich wpisów, które dotyczą tego wyjazdu. Znajdziecie je wszystkie na górze tego wpisu! Na koniec zapraszam Was również do podobnej przygody i odwiedzenia tych niesamowitych miejsc, znajdującymi się tuż za granicami Poznania. Mam nadzieję, że to co znajdziecie na moim blogu, będzie dla Was pomocne.