Wakacje w Lubniewicach były wyjątkowe pod wieloma względami. Były to pierwsze letnie wakacje z naszym synkiem (miał wtedy 10 miesięcy), pojechaliśmy do miejscowości, która dla wielu absolutnie nic nie mówiła a po trzecie, były to pierwsze wakacje po wakacjach, bo do Lubniewic dojechaliśmy 2 września. W tym wpisie dowiesz się gdzie leżą i co w sobie kryją Lubniewice, jak minął nasz urlop w tych stronach oraz co mi się podobało a co rozczarowało już na miejscu!
Gdzie leżą Lubniewice?
Lubniewice położone są w zachodniej Polsce, w obecnym województwie lubuskim, około 20 kilometrów na południe od Gorzowa Wielkopolskiego. Centrum Lubniewic położone jest dodatkowo na przesmyku pomiędzy jeziorami Lubiąż i Krajnik. W najbliższej okolicy miejscowości rozlegają się potężne lasy, poprzecinane jeziorami.
Moje wakacje w Lubniewicach!
Plan na wakacje w Lubniewicach!
To były moje pierwsze wakacje… bez planu. Był z nami nasz 10-miesięczy synek i tak naprawdę od niego wszystko zależało. Oczywiście miałem rozeznaną okolicę, wiedziałem ile potrzebuje czasu by zobaczyć to i tamto, nie wiedziałem jedynie ile synek da mi czasu:)
A przechodząc do konkretów, chciałem przejść Szlakiem Michaliny Wisłockiej, zobaczyć Nowy Zamek w Lubniewicach, pobyczyć się na lubniewickiej plaży i wyskoczyć do Łagowa. Cała reszta atrakcji i miejsc, była rezerwą, którą jak się uda zobaczyć będzie super a jak nie to tragedii nie będzie.
Wakacje z małym dzieckiem
Wspominałem już, że od 10 miesięcy mamy na pokładzie trzeciego do kompletu. Trzeciego, który jak się okazało ustawia nas wszystkich. Cały urlop, zresztą całe życie podporządkowane jest pod brzdąca. Kto ma dzieci wie o czym mówię.
Dlatego od razu mówię jak będą wyglądać moje (nasze) wakacje w Lubniewicach . W ciągu dnia synek ma dwie drzemki (pierwsza około godziny 9.00 – 10.00, druga około 13.00 – 15.00), do tego obiadek, deserek itp. No i najważniejsze, godzina 19.00 marsz do spania, co równa się końcowi dnia dla nas wszystkich. Ogólnie ma lepiej niż ja na najlepszych wakacjach:) Stąd wychodzi, że mam dwa „okienka” na poznawanie Lubniewic. Pierwsze około południa i drugie w godzinach popołudniowych, każde ma po około 3 godziny. Do tego oczywiście dodatkowe ograniczenia np. nie wszędzie wejdę/wjadę z wózkiem lub nie wszędzie dam radę dojść/dojechać.
Wakacje w Lubniewicach. Co udało się zobaczyć?
Ciekawe miejsca oraz atrakcje w Lubniewicach
Cztery dni pobytu w Lubniewicach wystarczyło by zobaczyć najciekawsze miejsca i atrakcje tych okolic. Oto lista miejsc i atrakcji do których udało się nam dotrzeć:
- Szlak Michaliny Wisłockiej w Lubniewicach
- Plaża w Lubniewicach
- Park Miłości w Lubniewicach
- Jezioro Lubiąż
- Lubniewice. Centrum miasta
- Nowy Zamek w Lubniewicach (Zamek Książąt Lubomirskich)
- promenada nad Jeziorem Lubiąż,
- stary dom szachulcowy przy ul. Jana Pawła II,
Oczywiście to tylko najważniejsze miejsca do których dotarliśmy. Więcej ciekawych miejsc i atrakcji w Lubniewicach opisałem dla Was w osobnych wpisach:
Atrakcje w okolicy
Niestety nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu by pozwiedzać okolice Lubniewic… Nasz mały synek i jego tryb dnia niestety nie dawał nam zbyt wiele czasu by ruszyć kawałek dalej. Jedyny wyjazd z Lubniewic, udało się nam zrobić do Łagowa, ale o tym kawałek dalej.
Zastanawia Cię która z pereł Ziemi Lubuskiej, Łagów czy Lubniewice będą dla ciebie lepszym wyborem? Przeczytaj mój wpis: Lubniewice i Łagów – dwie perły Ziemi Lubuskiej, w którym porównuje obie miejscowości!
Jak mijały nam wakacje w Lubniewicach?
Nie mam w zwyczaju tak szczegółowo opisywać swoich wyjazdów, jednak wakacje w Lubniewicach były na tyle niezwykłe, że postanowiłem krótko opisać Wam jak spędziliśmy 4 dni nad Jeziorem Lubiąż.
Będzie to cenny opis dla każdego rodzica planującego wyjazd ze swoim maleństwem ale i osób chcących poznać to miejsce na zachodzie naszego kraju.
Dzień 1
Na miejsce dojechaliśmy około godziny 13 i pierwsze co zrobiliśmy po ekspresowym rozpakowaniu się to… położyliśmy na drzemkę naszego „małego prezesa”. Pogoda nie była rewelacyjna, na nasze szczęście nie padało jak w pierwszej części dnia. Po drzemce naszego kochanego urwisa ruszyliśmy w miasto i pierwszym punktem był stary „szachulec” przy ul. Jana Pawła II, w którym mieści się punkt informacji turystycznej. Po uzbrojeniu się w foldery i mapy ruszyliśmy na obiad, kierując się w stronę rynku.
Rynek w Lubniewicach
Jestem przyzwyczajony, będąc szczególnie na nizinach, że rynki to duże i okazałe place. A tutaj ryneczek… Niewielki, bez ratusza, poczty… Za to z pomnikiem Rusałki. Tutejszy „Rynek” to tak naprawdę Plac Wolności, choć oczywiście i tak wszyscy nazywają go rynkiem. Najbardziej na rynku w oczy rzuca się… rdzenna ludność, leniwie sącząca zakupione pewnie nieopodal trunki, rozmawiająca na bardziej i mniej ambitne tematy oraz bacznie obserwująca, szczególnie nas – obcych. Co prawda „kierowniku, masz 5 zł?” nie usłyszałem ani razu, ale spojrzenia na mnie robiącego zdjęcia, skutecznie dały mi do zrozumienia, że Panowie na tych zdjęciach nie chcą być (ja też nie miałem w planach ich fotografować).
Ale lubniewicki rynek to nie tylko „koledzy” na ławeczkach. Choć mały, to na swój sposób urokliwy. Zabudowa dookoła bardzo przypomina mi rodzinne strony. Sporo tutaj kamieniczek, często skromnie udekorowanymi sztukaterią poprzeplatanych niskimi domami z prostym dachem. Przy rynku mamy również kilka sklepów, barów i miejsc aby na chwilę usiąść.
To właśnie na rynku zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji Xenia, gdzie zjedliśmy naprawdę smaczny posiłek (rewelacyjna zupa rybna!), który był również w rozsądnej cenie (ok. 30 zł / osobę). Mogę śmiało polecić!
Brzegiem jeziora
Z rynku ruszyliśmy w kierunku „perły” Lubniewic, czyli Hotelu Woliński SPA. Po drodze zrobiliśmy jeszcze zakupy w miejscowym dyskoncie i po kilku kolejnych minutach byliśmy już nad brzegiem jeziora Lubiąż, niemal u bram hotelu. Z tego miejsca ruszyliśmy brzegiem jeziora w kierunku Parku Miłości, którym ponownie dotarliśmy do „szachulca” a od niego prosto do naszego pensjonatu.
Dzień 2
Drugi dzień w całości spędziliśmy w Lubniewicach. Plan był prosty: plaża, obiad, drzemka smyka a potem spacer po Lubniewicach. Tak się składa, że realizując założony plan, nieświadomie ruszyliśmy szlakiem Michaliny Wisłockiej, co prawda nie zachowaliśmy kolejności miejsc ale nie wydaje mi się, by była ona istotna…
Park Miłości
Na początek, by dostać się na miejską plażę przespacerowaliśmy się po Parku Miłości. To bardzo klimatyczne miejsce w mieście, poświęcone przeróżnym formom miłości.
Spacerując po nim, zobaczyliśmy m. in. Drzewo Przyjaciół Parku Miłości, Mostek Miłości oraz oczywiście Ławeczkę Miłości, czyli serce parku! Po tym wszystkim ruszyliśmy w stronę drugiego brzegu jeziora Lubiąż, na którym zlokalizowana została miejsca plaża.
Jednak nim plaża, po drodze mijamy jeszcze dwa ważne ciekawe miejsca. Nowy Zamek (obecnie Zamek Książąt Lubomirskich), który niestety podczas naszych wakacji (2019 rok) był zamknięty na wszystkie możliwe zamki…
Niestety nie było nam dane zobaczyć tego budynku z bliska, co trochę nas rozczarowało. Kilka kroków dalej mijaliśmy Drzewo Uniesień, które również znajduje się na Szlaku Michaliny Wisłockiej. Jeżeli Cię ciekawi skąd nazwa dla tego tonącego w wodach Jeziora Lubiąż drzewa, polecam obejrzeć film „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” (kliknij by obejrzeć zwiastun) lub po prostu ruszyć głową:)
Idąc dalej, dosłownie po minucie dochodzimy do plaży w Lubniewicach. Nim jednak rozłożyliśmy się na niej, poszliśmy jeszcze w stronę Zielonego Cyplu, by zobaczyć czy możemy liczyć jeszcze na cokolwiek otwartego na samym początku września. Nasze nadzieje okazały się płonne i wróciliśmy ponownie na miejską plażę.
Plaża
Spotkała nas tutaj niecodzienna sytuacja, cała plaża, od lewa do prawa – tylko nasza! Powiem szczerze, aż dziwne uczucie… Po chwili to zdziwienie mija, okazuje się, że jest fajnie, szczególnie dla raczkującego po piasku najmłodszego z naszej rodzinki. On sam nie ogarnął tak ogromnej piaskownicy, nie wiedział gdzie iść, było tyle do wyboru! Oczywiście mieliśmy szczęście, w sezonie pewnie jest tu tłum ludzi, którzy plażują ręcznik w ręcznik.
Wzdłuż plaży ciągną się gęsto pomosty, które nie przypadkowo są aż tak rozbudowane. Mają one zapewne dwa zadania, służyć turystom-spacerowiczom a dwa ograniczać kąpiącym wejście wgłąb jeziora. Spytacie dlaczego? Już na pomoście oddalonym od brzegu o 7-10 m jest tabliczka informująca, że głębokość wody w tym miejscu to 2,5 metra… Kilka metrów dalej, również na pomoście widzimy tabliczkę 4,0 m… Bardzo głęboko, stąd pewnie ta „mała” przeszkoda w dostępie do jeziora.
Pod koniec naszego pobytu w okolicach lubniewickiej plaży, wstąpiliśmy do Baru Złota Rybka i również nie zawiedliśmy się jedzeniem zaserwowanym nam w tym miejscu! Świeża rybka, domowy smak, jasny cennik i piękny widok z tarasu baru na Jezioro Lubiąż. Po bardzo przyjemnym obiadku wracamy do pensjonatu, książę udaje się na drzemkę:)
Leniwe popołudnie
Choć popołudnie zapowiadało się względnie ciekawie, rzeczywistość okazała się okrutna. Poszukiwania „Strego Zamku” zakończyły się odkryciem zaniedbanego pałacyku / dworku… Na rynku nadal wiekszość stanowili rdzenni z piwkiem, natomiast gofry (dostępne tylko w jednym okienku) chyba były najlepszym akcentem tego popołudnia.
Co prawda odkryliśmy kilka ciekawostek, jak np. intrygujący pomnik Rusałki, stojący na środku rynku oraz liczne szlaki w tym również rowerowe, które widać było, że cieszą się sporą popularnością jak na okres poza sezonem. Popołudnie mimo wszystko minęło leniwie…
Dzień 3
Kolejnego dnia, miło wspominając poprzednie przedpołudnie w Lubniewicach ponownie ruszyliśmy korzystać z pogody na miejskiej plaży. Od razu po dotarciu do niej ogromnie się zaskoczyliśmy, ponieważ mimo, że w kalendarzu wrzesień, wczoraj na plaży byliśmy sami to plaża została starannie wysprzątana! Szacun!
Tego dnia jednak nie jesteśmy już sami, bo oprócz nas po tych okolicach miasta krąży również kilku innych turystów. Po przyjemnym wygrzewaniu na plaży, przyszedł czas na powrót.
Ławeczka Miłości
Podczas spaceru w stronę naszego pensjonatu, zrobiliśmy ponowne podejście do najbardziej znanej Ławeczki Miłości w Polsce! Stojąca w Parku Miłości, ciekawie zaaranżowana ławeczka jest miejscem, gdzie każdy chce zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Właśnie dlatego, dopiero za trzecim podejściem udało nam się być tutaj samemu.
Z Parku Miłości odbijamy jeszcze w kierunku centrum, licząc że uda nam się kupić obiad na wynos. Niestety mimo, że na zegarku godzina 12 z groszami, wszystko zamknięte… Idziemy zatem do sklepu, kupujemy jakiegoś gotowca i zmykamy położyć nasze maleństwo na drzemkę.
Popołudnie w Łagowie
Popołudniem zdecydowaliśmy ruszyć do pobliskiego Łagowa! Droga z Lubniewic do Łagowa to była przeprawa… Wąsko, dziury i momentami kręto. Dobrze, że trwała jedynie 35 minut i miała kilka fragmentów w lepszym stanie.
Zadanie było ambitne, bo czasu nie mieliśmy za dużo. Ta presja czasu dała nam niezłego kopniaka by działać. Bez problemu zobaczyliśmy ścisłe centrum miejscowości, w którym znajdują się dwie zabytkowe bramy wjazdowe, zamek, kocioł i kilka ciekawych budynków miejskich. Jedyną rzeczą na którą nie wchodziliśmy, ze względu na czas i naszego brzdąca to wieża zamkowa. Zapewne widok byłby piękny, bo i okolice urocze ale musieliśmy obejść się smakiem i po prostu zaplanować kolejny przyjazd do Łagowa.
Łagów choć mający dobrą „sławę”, okazał się znacznie mniejszy niż się wydawało… Dwie godziny które mieliśmy do dyspozycji, wystarczyły po zobaczyć najważniejsze jego miejsca oraz wskoczyć na szybką pizzę, do jednej z knajp.
Musimy przyznać, że widoczek z miejsca gdzie zatrzymaliśmy się na pizzę, był bardzo ciekawy. Gdy podeszliśmy bliżej jeziora, wyglądało to jeszcze ciekawiej.
Oczywiście na sam koniec wróciliśmy do Lubniewic.
Dzień 4
Ostatni dzień naszego pobytu w Lubniewicach. Prawda jest taka, że na ten dzień nie planowaliśmy juz żadnych wyjść, tylko powrót do domu, mimo to dzień zaczął się… ciekawie?
Z małym dzieckiem pobudka o 6 rano nie jest wcale trudna, w końcu dziecko to najlepszy budzik. Nie wyłączysz go, nie olejesz, musisz wstać i koniec. My też nie mieliśmy wyjścia, dlatego ten dzień zaczął się wcześnie, a my praktycznie od razu zaczęliśmy pakowanie. Mieliśmy czas do około 8.30, wtedy mały idzie na drzemkę i krótko mówiąc hałas nie jest wskazany. Nam się udało, pewnie też tak macie, że szybciej pakujecie się po urlopie niż przed nim. Mały poszedł spać a ja ruszyłem zrobić jeszcze kilka zdjęć miejsca w którym się zatrzymaliśmy.
Gdy nasz synek obudził się, ruszyliśmy do domu. Niebo płakało jak ruszaliśmy;) No bez przesady, po prostu na koniec się rozpadało. To tylko umocniło nas w decyzji, że nie czekamy, tylko jedziemy! Zresztą pokój też musieliśmy zdać do 11, więc nawet wszystko się ze sobą zgrało. Na koniec była przede wszystkim ulga, wyjazd z dzieckiem to nie taka łatwa sprawa i siekanka, jak pokazują reklamy. Nie nazwałbym go też odpoczynkiem, chociaż psychicznie wypoczęliśmy. Wielki szacun i ogromne słowo „DZIĘKUJĘ” należy się mojej kochanej żonie, to właśnie ona ogarniała większość czasu naszą pociechę. Bez jej siły i serducha, które włożyła w ten wyjazd pewnie wrócilibyśmy na drugi dzień do domu.
Ostatecznie trochę zmęczeni ale summa summarum szczęśliwi i zadowoleni z urlopu, ruszyliśmy odpocząć w domu, w końcu w nim zawsze najlepiej…
Ile kosztowały nas wakacje w Lubniewicach?
Wakacje w Lubniewicach okazały się po prostu tanie! Czterodniowy pobyt w tym lubuskim zakamarku, kosztował 1 dorosłą osobę jedynie 318 zł (ok. 106 zł / dobę). I muszę przyznać, że nie dusiliśmy grosza by wyszło jak najtaniej. Byliśmy na rybce w barze przy samej plaży głównej, zjedliśmy obiadek w restauracji na lubniewickim rynku i nie spaliśmy w namiocie, tylko we własnym pokoju z łazienką tylko dla nas. Oczywiście można było bardziej zaszaleć, ale my nie czuliśmy takiej potrzeby. Bez szaleństwa było bardzo przyjemnie. Bardziej szczegółowe zestawienie na poniższej grafice.
Czy wakacje w Lubniewicach to był dobry wybór?
Pozytywy
Szlak Michaliny Wisłockiej
Szlak Michaliny Wisłockiej w Lubniewicach to bardzo ciekawe miejsce, nie tylko w Lubniewicach ale nawet i w skali kraju. Idąc nim poznamy miejsca związane z obecnością Michaliny Wisłockiej w Lubniewicach a przy okazji również najciekawsze zakątki miejscowości. Szlak bardzo dobrze oznakowany i dodatkowo w punkcie informacji turystycznej znajdziemy świetny miniprzewodnik po nim.
Czystość plaży!
Mimo, że byliśmy we wrześniu plaża dosłownie błyszczała czystością! Jeżeli wygląda to równie dobrze latem, to ogromny szacunek!
Spokój i cisza
Jechaliśmy do Lubniewic z zamiarem odpoczynku, jeżeli można o takim mówić kiedy zabiera się ze sobą 10 miesięczne dziecko. Lubniewice dały nam odetchnąć od pędu miasta, hałasu zakorkowanych ulic i tłoku na każdym miejscu. Sielanka, cisza i leniwie upływający czas na pewno naładował nam akumulatory!
Foldery i materiały informacyjne
W wielu podobnej wielkości miastach i miasteczkach, można tylko pomarzyć o takiej ilości i wysokiej jakości folderach, informatorach i broszurach z cenną informacją turystyczną. Są one z reguły domeną dużych miast, np. Bydgoszczy czy Poznania ale również bardzo znanych kurortów, jak np. Wisła. Doceniam!
Ceny!
Jeżeli nie stać Was na drogie wyjazdy ale macie ochotę odpocząć, poopalać się, dobrze zjeść i pozwiedzać, Lubniewice powinny Was zainteresować! Do tej miejscowości nie dotarły jeszcze stawki „kurortowe”, dzięki czemu ceny są naprawdę bardzo przystępne!
Potencjał!
Lubię miejsca nieodkryte i z potencjałem. Właśnie takie dla mnie są Lubniewice! Urokliwie położone, owiane ciekawą historią Michaliny Wisłockiej oraz z pełnym tajemnic zamkiem. Przy odrobinie szczęścia, hojności sponsorów i mecenasów oraz ciężkiej pracy o Lubniewicach może być głośno! I choć dla wielu będzie to miejscowość podobna do innych, skrywa ona turystyczny potencjał, który być może w przyszłości wielu doceni, nawet ku własnemu zaskoczeniu.
To mnie rozczarowało…
Koniec lata to koniec sezonu…
Sezon letni w Lubniewicach kończy się niestety z końcem szkolnych wakacji. Moje wakacje w Lubniewicach rozpocząłem 2 września i niestety Lubniewice nie były już letnim kurortem a jedynie urokliwym miasteczkiem nad jeziorkiem… Jedyne co pozostało po lecie, to plakaty z których mogliśmy poczytać, że faktycznie w sezonie nie brakuje tutaj atrakcyjnych wydarzeń.
Brak wypożyczalni rowerów
Dookoła pełno tras rowerowych, piękne tereny, lekko pofałdowane ale dostępne tylko dla tych, którzy przywiozą swoje dwa kółka. Oczywiście są pensjonaty, które oferują dla swoich gości wynajem rowerów ale jest ich niewiele. Brakuje tego, by w najważniejszych miejscach miasta (plaża, rynek, ratusz) była możliwość wypożyczenia roweru. Marzeniem byłoby wypożyczenie „na minuty”, takie które znamy z wielkich miast, gdzie systemy rowerów miejskich biją rekordy popularności. Niestety w przypadku Lubniewic potencjał jest niewykorzystany przez nieprzygotowane zaplecze…
Kiepskie zaplecze gastronomiczne
Na pewno latem możemy liczyć na więcej otwartych barów, restauracji czy innych miejsc, gdzie można dobrze zjeść. Niestety podczas naszych wakacji, na palcach jednej ręki mogliśmy policzyć otwarte lokale, gdzie można zjeść obiad czy usiąść i wypić kawkę. Trzeba jednak oddać, że mimo iż nie było wielkiego wyboru, nie zawiedliśmy się jedzeniem, ponieważ było smaczne i przygotowywane na świeżo!
Mimo wszystko w czasach kiedy można zaprosić food-trucki, niewielkim kosztem postawić stylowy ogródek piwny czy grill bar warto się zastanowić nad powiększeniem wyboru wśród lokali gastronomicznych.
Marketing a rzeczywistość…
Tutejsi włodarze przygotowali świetne materiały promujące Lubniewice, niestety to co w nich znajdziemy niekiedy trudno odnaleźć w rzeczywistości. Opracowanie i wydrukowanie ulotek lub folderów to najtańsze rozwiązanie żeby rozpocząć promocję. Jednak dobry marketing musi iść w parze z dobrą informacją turystyczną w terenie. Tablice informacyjne w Lubniewicach, które miały chyba dopełniać informacje dla turystów są często zniszczone, zaniedbane czy wyblaknięte… Ładnie został oznakowany Szlak Michaliny Wisłockiej, choć mogły by być jeszcze kierunkowskazy do kolejnych punktów na trasie. Niestety reszta kuleje, ale jest do odratowania.
Zaangażowanie mieszkańców
Odnosiłem wrażenie, że to jedynie władze gminy chcą wykorzystać potencjał Lubniewic i zrobić tutaj fajne miejsce do wypoczynku. Mieszkańcy swoją postawą, chyba nie popierają tej inicjatywy… To trudne zadanie ale warto byłby przekonać ludzi do pomysłów gminy, zaszczepić w nich smykałkę animatora i gospodarza dla turystów a wtedy gość Lubniewic poczuje się jak w domu, a nie jak w miejscu gdzie dziwnie się na niego patrzą… Nie potrzeba wcale wiele, wystarczy uśmiech, większa otwartość, o czasu do czasu pytanie w stylu „Skąd przyjechaliście?” lub „Jak się wam podoba?” i od razu czujesz się inaczej jako przyjezdny.
Wakacje w Lubniewicach. Było warto czy nie?
W naszym przypadku TAK. Wszystko zależy od oczekiwań! Nasze nie były duże, chcieliśmy odpocząć w ciszy i spokoju, z daleka od miasta i skorzystać z dobrodziejstw jeziorka. To wszystko znaleźliśmy w Lubniewicach a do tego poznaliśmy miejsce, które związane było z postacią Michaliny Wisłockiej, która bardzo nas zaciekawiła po obejrzeniu filmu „Sztuka kochania”. Wyjechaliśmy stąd wypoczęci psychicznie, pozytywnie oderwani od codziennych obowiązków ale zmęczeni fizycznie, bo wyjazd z małym dzieckiem to zawsze wysiłek i wyzwanie.
Młodzi rodzicie, pamiętajcie o jednym: z każdym wyjazdem zyskujecie nowe doświadczenia i lepiej poznajecie swoją pociechę. Dlatego nie bójcie się jechać z maleństwem na urlop, bo mimo, że nie będzie on pewnie relaksujący i wymarzony, będzie na pewno niezapomniany! A dla wspomnień warto przetrwać każde trudności:)