Trzeci i ostatni przystanek podczas naszego jednodniowego, wrześniowego wypadu to Rogalin. Niewielka miejscowość około 20 kilometrów na południe od Poznania, do której przyjechaliśmy po odwiedzeniu wcześniej Wielkopolskiego Parku Narodowego i Glinianek w Mosinie. Można powiedzieć, że na deser zostawiliśmy sobie prawdziwą perełkę, bo znajdujący się tutaj zespół pałacowo-parkowy wraz z sąsiadującym z nim Rogalińskim Parkiem Krajobrazowym to unikalne miejsce na mapie naszego kraju. O tym co dokładnie udało się nam zobaczyć, które miejsca najbardziej nam zapadły w pamięć oraz co skutecznie utrudniało życie, przeczytacie właśnie w tym wpisie.
Rogalin – krótki wstęp
Jak już wspomniałem, Rogalin to kolejne odwiedzane przez nas miejsce podczas naszego jednodniowego wyjazdu. Z racji, że było najdalej, znalazło się na ostatnim miejscu w kolejce. Mimo to, do Rogalina przyjechaliśmy około godziny 14, więc mieliśmy sporo czasu by poznać to miejsce. Nie byliśmy szczególnie zmęczeni wcześniejszym spacerem po Wielkopolskim Parku Narodowym i „zdobyciu” Osowej Góry, na szczycie której znajduje się wieża widokowa na mosińskich gliniankach, choć jak to na intensywnym wyjeździe bywa, chciałby się choć chwilę odpocząć. Czas jednak gonił, nie tyle ścigaliśmy się z końcem dnia co koniecznością odebrania naszego synka od babci, która się nim zaopiekowała tego dnia.
Rogalin – nasza trasa
Udało się nam zaparkować bez problemu na parkingu, przed samym pałacem. To właśnie on jest startem i metą naszej trasy po rezydencji w Rogalinie. Z racji, że postanowiłem Rogaliński Park Krajobrazowy opisać dla Was osobno, ze względu na jego niezwykłość, również i trasę podzieliłem na dwa etapy.
Kolorem zielonym i czerwonym zaznaczyłem miejsce, gdzie zaparkowaliśmy i ruszyliśmy w trasę. Szary punkt to miejsce wejścia do Rogalińskiego Parku Krajobrazowego, o którym przeczytacie w osobnym wpisie. Naszą trasę po rezydencji podzieliłem na dwie części: zieloną, czyli dojście do Rogalińskiego Parku Krajobrazowego oraz drugą część – niebieską, gdy już z niego wróciliśmy.
Cześć Rogalin! Ruszamy w drogę!
Jak już wspomniałem zaparkowaliśmy na parkinu, przed samym pałacem, na ul. Arciszewskiego. Zabraliśmy plecaki, aparat i ruszyliśmy. Niemal od razu po drugiej stronie ulicy naszym oczom objawiła się makieta posiadłości Rogalin, wraz z opisami również w języku Braille’a dla osób niewidomych.
Tuż za makietą znajduje się jeden z najważniejszych dla turysty budynków – kasa biletowa. Bardzo ważne jest wcześniej zapoznać się z ofertą i możliwościami zwiedzania, by bilety zakupić od razu a nie później bez sensu wracać na sam początek trasy. My tego dnia nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie wnętrz pałacu ani innych budynków, głównie ze względu na czas, który mieliśmy do dyspozycji.
Ja pałac w Rogalinie wraz z galerią obrazów miałem okazję zobaczyć kilka ładnych lat temu, gdy razem z rodzicami odwiedziliśmy to miejsce. Było to jeszcze przed dużym remontem pałacu, który zakończył się w 2015 roku i dzięki któremu udostępnionych zostało kilka nowych pomieszczeń i ekspozycji. Na pewno trzeba będzie jeszcze raz odwiedzić Rogalin, tym razem by zobaczyć również pałacowe wnętrza.
Wchodzimy!
Do posiadłości prowadzi oczywiście wiele dróg ale tylko jedna jest tą główną. To właśnie przed nią stajemy po przejściu kilku kroków od parkingu. Zza kutej, ozdobnej bramy widać już pałac, który z tej perspektywy wydaje się wręcz otoczony drzewami. A co jest najlepsze, to nie tylko perspektywa a fakt, ponieważ pałac dosłownie otoczony jest zielenią.
Przechodzimy przez bramę, naszym oczom od razu rzuca się w oczy zielony dywan, rozwinięty pomiędzy kasztanowymi alejami. To właśnie ten kadr, jest chyba najbardziej znanym ujęciem pałacu w Rogalinie. Nie mogłem się powstrzymać i również musiałem takie zdjęcie zrobić.
Przepięknym trawnikiem na pewno wygodnie dotarło by się pod sam pałac, jednak on nie do tego został stworzony by stać się deptakiem. Ma cieszyć oczy i wykonuje swoją rolę doskonale. Schodzimy zatem na jedną z bocznych dróg prowadzących pod pałac. Wiedzie ona wzdłuż alei kasztanowców, które zasypują nas deszczem kasztanów – akurat trafiliśmy tutaj w taką porę roku. Zresztą kasztanów na ziemi jest tak wiele, że dzieci mogłyby zrobić z nich całą armię kasztanowych ludków.
Pałac
Pałac od swojej najbardziej reprezentacyjnej, wschodniej strony wygląda imponująco. Na każdym kto do niego przybywał musiał robić nie lada wrażenie. Dzięki sprytnemu rozwiązaniu architektonicznemu, by „rozciągnąć” go ćwierćkolistymi arkadami, sprawia wrażenie naprawdę dużej rezydencji.
Pałac w Rogalinie jest zabytkiem wyjątkowym, ponieważ na przestrzeni wieków uniknął znaczących zniszczeń i przebudów. Dzięki temu możemy podziwiać niemal pierwotną XVIII wieczną rezydencję. Duża sprawa, jak na Państwo przez które przeszło tyle wojen, frontów bitewnych, powstań narodowych i politycznych zmian. Więcej o pałacu przeczytacie w kategorii tu byłem, gdzie opisałem dla Was pałac bardziej szczegółowo.
W stronę dębów
Jak wspomniałem wcześniej, nie zdecydowaliśmy się zwiedzać wnętrz pałacu tym razem, bo miejsc które chcieliśmy w Rogalinie zobaczyć było jeszcze wiele. Od pałacu skierowaliśmy się w stronę rogalińskich dębów, znanych chyba na cały kraj.
Pałac obeszliśmy od jego północnej strony, wchodząc w drogę między pałacem, dokładnie jego północną oficyną a dawną drewutnią, która mimo swojej gospodarczej funkcji wcale nie wygląda na budynek zaplecza. Idziemy dalej, mijamy wejście do pałacowych ogrodów i odbijamy w prawo, kierując się w stronę dębów.
Dalej droga prowadzi prostą parkową ścieżką. Po drodze mijamy po prawej stronie dawną polanę rekreacyjną, która służyła mieszkańcom i gościom rezydencji do odpoczynku. Po kilku minutach dochodzimy do symbolu Rogalina – trzech, liczących po kilkaset lat, dębów szypułkowych.
Dęby rogalińskie
Dęby rogalińskie to trzy imponujące wiekiem i wielkością dęby szypułkowe. Nazwano je imionami, która znamy z legendy o początkach państwa polskiego, czyli kolejno „Lech”, „Czech” i „Rus”. Najbardziej imponującym i najstarszym jest ten ostatni, również on, czyli „Rus” jest w najlepszej kondycji.
Niestety kondycja wiekowych dębów nie jest najlepsza… „Czech” obumarł już wiele lat temu, dokładnie w 1992 roku, „Lech” pękł niemal na pół, kilka lat temu i z całej trójki tylko „Rus” dzielnie się trzyma. „Rus” jest również najgrubszym dębem w rogalińskiej dąbrowie.
Więcej o rogalińskich dębach przeczytacie we wpisie właśnie im poświęconym w kategorii tu byłem. Tymczasem ruszamy dalej, w stronę czwartego dębowego olbrzyma – dębu Edwarda.
Dąb Edwarda znajduje się zdecydowanie bliżej rzeki, do której również zmierzamy, bo to właśnie wzdłuż Warty rozciąga się Rogaliński Park Krajobrazowy. Dojście do niego zajmuje kilka kolejnych minut. Mimo, że jest również pokaźnych to z racji, że nie rośnie na „leśnej” polanie jak jego trzej starsi bracia, nie jest tak doskonale widoczny. Choć od strony południowej można zobaczyć go w pełnej krasie i trzeba przyznać, że nieźle się trzyma.
Kilka kroków dalej znajduje się wyjście z terenu parku pałacowego na rozlewiska Warty, wzdłuż których rozciąga się kolejny cel wyprawy – Rogaliński Park Krajobrazowy.
Rogaliński Park Krajobrazowy
Rogaliński Park Krajobrazowy to miejsce na tyle obszerne i unikatowe, że postanowiłem opisać go w osobnym wpisie. Tutaj kończę na uliczce, która jest początkiem i końcem naszej wędrówki po rozlewiskach Warty, na których rosną tysiące pomnikowych dębów.
W tym miejscu kończy się 1. część trasy, którą na mapce załączonej na początku wpisu zaznaczyłem kolorem zielonym.
Brzegiem rzeki
W tym miejscu zaczyna się 2. część trasy, którą na mapce załączonej na początku wpisu zaznaczyłem kolorem niebieskim.
Nasza wędrówka po pałacowym parku zaczyna się przy powyższej furtce. Przechodząc przez nią ponownie, idziemy dalej prosto, kierując się wzdłuż rzeki. Po lewo mijamy ścieżkę, którą przyszliśmy wcześniej od dębu Edwarda, a my idziemy dalej wąską wydeptaną ścieżką do miejsca, w którym będziemy tuż nad brzegiem starorzecza.
Po kolejnych kilku minutach dochodzimy do miejsca, gdzie dosłownie kilkanaście metrów od nas stoi woda w dawnym korycie rzeki.
Kto uważnie ogląda zdjęcia ten mógł dostrzec na powyższej fotografii dwie białe istotki, pływające po wodzie. Trzeba uczciwie przyznać, że mieliśmy szczęście, spotkaliśmy w tym miejscu dwa łabędzie. Niby zwykły, wręcz parkowy ptak, jednak nie spodziewaliśmy się go w tym miejscu. Ale dla ścisłości, były dwa łabędzie i nieskrępowanie sobie nurkowały, za nic mając etykietę magnackiej rezydencji:)
W stronę ogrodów francuskich
Robiło się już późnawo, na horyzoncie pojawiły się nie za ciekawe chmury, które aż pachniały deszczem. Dodatkowo zaczęły niemiłosiernie ciąć komary, dlatego przyspieszyliśmy kroku, odbiliśmy z naszej ścieżki bardziej na lewo i ruszyliśmy w stronę pałacu. Kolejnym miejscem, było pominięte wcześniej ogrody w stylu francuskim lub ogrody barokowe, znajdujące się na tyłach pałacu. Po dosłownie chwili już widzieliśmy pałac, do którego zmierzaliśmy.
Im bliżej pałacu, tym mniej komarów. Aż dziw bierze, że 150 metrów dalej już ich nie ma… Szlachecki mikroklimat:) Będąc pod samym pałacem, nie ważne z której strony, warto spojrzeć na zakamarki, których nie pokazuje się na „pocztówkach”. Dla mnie mają one zawsze wiele uroku, a to niewielkie i urokliwe przejście pod łączniem między pałacem a galerią obrazów, świetnie nadaje się na jakąś małą, romantyczną sesyjkę.
Ogrody pałacowe
Od samego początku miały być przedłużeniem pałacowego salonu, który urzekał detalami i stylem. Dlatego też ogrody pałacowe zostały zaprojektowane na styl francuski, który zakładał harmonię, ład i aż przesadne zdobnictwo. Więcej na temat ogrodów pałacowych przeczytacie oczywiście w kategorii tu byłem, we wpisie o rogalińskich ogrodach.
Nam po dotarciu do nich, w pierwszej kolejności ukazały się dosłownie ściany żywopłotów, przyciętych pod sznurek. Niesamowita praca ogrodników!
Wśród tych równo przyciętych drzew, wyznaczono ścieżki do spacerowania. Był to doskonały pomysł, ponieważ drzewa zapewniały cień i chłód podczas upalnych dni. Dzisiaj byśmy stawiali parasole albo najlepiej klimatyzowany pawilon, jednak to właśnie rozwiązanie z barokowych ogrodów jest dużo bliższe naturze.
Na stronach internetowych, przybliżających Rogalin i jego zespół pałacowy, kilka razy przeczytałem, że dzisiejsze ogrody są tylko namiastką i próbą odtworzenia tego, co było tu przed latami. Wyobraźmy sobie na jakim „wypasie” musiały być te ogrody, skoro dzisiaj i tak imponują swoim utrzymaniem, które kosztuje na pewno wiele pracy tutejszych ogrodników.
Bardzo dobrze widać to ze szczytu kopca, na który w międzyczasie dotarliśmy.
Kopiec widokowy
Ogrody parkowe w Rogalinie mają jedno bardzo ciekawe miejsce – kopiec, który jest ich zakończeniem od zachodu. Kopiec to schodkowa piramida, usypana z ziemi, która nie powala swoją wysokością ale spełniała doskonale swoją rolę. Stworzono go, by mieszkańcy i goście pałacu mogli podziwiać nadwarciańskie rozlewiska. A co! W końcu szlachta.
Dzisiaj z racji, że drzewa znacznie urosły z jego wierzchołka nie widać nadwarciańskich terenów. Pozostał on jednak i jest dzisiaj miejscem, gdzie można usiąść i chwilę odpocząć. Z jego szczytu również wspaniale prezentuje się rogaliński pałac.
Kopiec, co wcale nie dziwi w tym miejscu, porastają między innymi dęby. Nie jestem specjalistą jeżeli chodzi o dendrologię, ale czarne żołędzie nie wyglądają dla mnie normalnie:) Zapewne to jakaś specyficzna odmiana dębu szypułkowego, która swoimi żołędziami potrafi zadziwić! Na dowód wrzucam zdjęcie.
Ogrody pomiędzy pałacem a kopcem
Poniżej kopca, pomiędzy nim a pałacem, znajduje się najbardziej reprezentacyjna część ogrodów. To tutaj znajdziemy liczne rzeźby ogrodowe, stożkowo przycięte rośliny oraz regularnie poprowadzone ścieżki. Obecnie w tym miejscu znajdują się również ławki dla turystów i zwiedzających.
Po północnej stronie ogrodów można zobaczyć również „labirynt” utworzony z żywopłotów. Kolejny dowód na ogrom pracy jaką trzeba włożyć w to, by ogród w stylu francuskim utrzymać na należytym dla niego poziomie estetycznym. Niektórzy mogą stwierdzić, że przyciąć żywopłot żadna sztuka, warto jednak przyjechać i zobaczyć jak wiele żywopłotów o przeróżnych kształtach rośnie w rogalińskim zespole pałacowym.
Ruszamy z powrotem…
Czas powoli wracać, choć to jeszcze nie koniec naszego pobytu w Rogalinie. Ponownie mijamy pałac i wychodzimy na dziedziniec, znajdujący się od frontu rezydencji. Tym razie kierujemy się w południową aleję kasztanowców z której na chwilę odbijam jeszcze w stronę budynku galerii malarstwa.
Ten budynek to najmłodszy obiekt w całym zespole pałacowo-parkowym. Powstał z inicjatywy Edwarda Aleksandra Raczyńskiego w 1910 roku. Jej modernistyczna bryła ku mojemu zaskoczeniu całkiem dobrze współgra z barokowo-klasycystycznym pałacem. Detale, które zastosowano dodają jej charakteru oraz ciekawie nawiązują do stylu innych budynków w rogalińskiej rezydencji. Budynek w swoich wnętrzach mieści obecnie około 250 obrazów, choć to jedynie połowa zebranych przez E. A. Raczyńskiego obrazów. Pozostałe zostały skradzione w okresie wojen lub są wystawione w innych obiektach Muzeum Narodowego w Poznaniu, które to obecnie zarządza całym zespołem pałacowo-parkowym w Rogalinie.
Po krótkiej wizycie pod budynkiem galerii, wróciłem na kasztanową aleję prowadzącą do pałacu, ale mnie do wyjścia. Mijam jeszcze budynek powozowni, w którym zobaczyć można (po zakupie biletu) wystawę powozów z czasów funkcjonowania rezydencji. Dodam jedynie, że naprzeciwko powozowni, znajdowały się stajnie. Umiejscowienie ich w tym miejscu, niejako na widoku wszystkich gości, nie jest przypadkowe. Było to z jednej strony praktyczne ale z drugiej świadczyło również o prestiżu rezydencji. Do końca XVIII wieku konne parady, w których udział brały ozdobne powozy z elegancko ubraną obsługą i końmi były bardzo ważną częścią dworskiego ceremoniału. Dodatkowo często na ich podstawie, określano pozycję społeczną i zamożność magnata.
Klon „Rusa”
Tuż za główną bramą, zwróciliśmy uwagę na jeszcze jedno miejsce. Na lewo rósł niewielki dąb, opisany jako „Rus” i ogrodzony siatką tak masywną, jakby to był niezwykle cenny, wręcz pomnikowy okaz. Po części jest to prawda, ponieważ to niewielkie drzewo to dzieło specjalistów dendrologii, którzy sklonowali blisko 800-letniego, pomnikowego „Rusa” rosnącego w rogalińskim parku pałacowym. Ciekawa sprawa nie powiem, lecz więcej w temacie nie wiem, odsyłam do bardziej specjalistycznych artykułów (klik). Choć inicjatywę popieram!
Aaaa! Jeszcze kościół.
Szczerze to chciałem już iść do samochodu i wracać do domu. Przypomniało mi się jednak o jeszcze jednym miejscu, które jest ważne dla Rogalina i tutejszego pałacu. Mowa o tutejszym kościele, który… nie przypomina kościoła!
Kościół pw. św. Marcelina znajduje się na wschód od pałacu, na końcu długiej kasztanowej alei, w której to znowu zostaliśmy zaatakowani kasztanami lecącymi z każdej strony. Kościół ten jest nie tylko świątynią, zbudowaną na polecenie hr. Edwarda Raczyńskiego (nie, nie tego od galerii malarstwa, Edwardów Raczyńskich związanych z Rogalinem ja kojarzę przynajmniej trzech) w latach 1817-1820 lecz również mauzoleum rodu Raczyńskich, które mieści się w jego podziemiach.
Kościół jest nietypowy również ze względu na swoją architekturę. Trzeba przyznać, że nie przypomina typowego kościoła, których w Polsce są tysiące. Jego klasycystyczny wygląd jest efektem wzorowania się na francuskiej świątyni w Nimes.
Jeszcze przed wyjazdem, sprawdziłem czy będzie możliwość zobaczenia świątyni wewnątrz. Niestety ograniczony czas oraz nie do końca znana data wyjazdu, nie pozwoliły umówić się na zobaczenie świątyni. Wcelowanie się w mszę lub nabożeństwo również okazało się niemożliwe, dlatego idąc w stronę kościoła, wiedziałem że muszę zadowolić się widokiem świątyni z zewnątrz.
Rogalin. Miejsce docelowe jest po prawej stronie…
Idąc z powrotem przez deszcz kasztanów dochodzimy do samochodu. Czujemy, że ten dzień nie był zwykłym spacerem. Czuć zmęczone nogi, plecy i najchętniej położyłybyśmy się do łóżka, wcześniej spijając zimnego browarka… Niestety czeka nas jeszcze godzina drogi po naszego brzdąca a potem czeka nas wieczór, jak każdy inny.
Tak, kończy się bardzo intensywny dzień, w którym zjechaliśmy Wielkopolski Park Narodowy, Glinianki w Mosinie oraz Rogalin, który dzielę na dwie części: pałac z jego otoczeniem oraz Rogaliński Park Krajobrazowy. Czy było warto? Głupie pytanie – zawsze jest warto! Natomiast spośród trzech odwiedzonych miejsc, Rogalin jest miejscem które zasługuje na szczególną uwagę. To niespotykana perła architektury rezydencyjnej, położonej w otoczeniu wiekowej i imponującej dąbrowy i rozlewisk Warty. Coś pięknego!
Więcej ciekawych miejsc w okolicy
Interesują Was okolice Poznania? Poznajcie kolejne ciekawe miejsca blisko stolicy Wielkopolski!
Skansen Miniatur Szlaku Piastowskiego. Miniskarby regionu!
Skansen Miniatur Szlaku Piastowskiego to park miniatur w Pobiedziskach, będący jednym z najstarszych tego typu ogrodów w Polsce! Skansen w…
Łysy Młyn. Przyrodnicza atrakcja tuż pod Poznaniem!
Łysy Młyn, to kompleks obiektów rekreacyjnych, które oferują nam możliwość odpoczynku na świeżym powietrzu, aktywne spędzenie czasu na siłowni czy…
Poznajcie również sam Poznań! Najciekawsze miejsca w mieście opisałem dla Was na kierunkowo.pl – dwa wpisy poniżej!
No posts
Poznajcie również najciekawsze miejsca całej Wielkopolski! Znajdziecie je w kategorii tu byłem!